
Karol Nawrocki od kilku miesięcy zasiada w Pałacu Prezydenckim, ale jego kadencja już teraz przypomina polityczny rollercoaster. Po zaskakującym zwycięstwie w wyborach i zapowiedzi twardej, narodowej polityki historycznej i zagranicznej, prezydent znalazł się w ogniu krytyki nie tylko ze strony nowego rządu, ale i byłych sojuszników. Najmocniejsze uderzenie przyszło jednak z zupełnie niespodziewanej strony – od Jacka Czaputowicza, byłego szefa MSZ w rządzie PiS.
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski, Czaputowicz nie gryzł się w język. W ostrych słowach skrytykował kurs prezydenta wobec Ukrainy i Zachodu, zarzucając mu działanie, które – choć przedstawiane jako patriotyczne – może de facto realizować interesy Moskwy. Kulminacyjnym momentem wywiadu była bezprecedensowa wypowiedź: „Rola prezydenta to rola pożytecznego idioty” – wyjaśnił, zaznaczając, że nie chodzi o obrażanie Nawrockiego, a o klasyczne określenie z czasów sowieckich.
Czaputowicz nie owijał w bawełnę – jego zdaniem retoryka antyukraińska, brak wsparcia dla członkostwa Ukrainy w NATO i UE oraz izolacjonistyczny ton wypowiedzi głowy państwa prowadzą do osłabienia pozycji Polski w regionie. Jak podkreślił, taka polityka może nieświadomie wspierać strategię Kremla – dzielenia Zachodu i podważania wschodniej flanki NATO.
Wypowiedź byłego ministra wywołała lawinę komentarzy – nie tylko politycznych, ale i prawnych. Artykuł 135 Kodeksu karnego przewiduje do 3 lat więzienia za publiczne znieważenie prezydenta RP. Czy jednak kontrowersyjne słowa Czaputowicza wyczerpują znamiona przestępstwa? Spór między wolnością słowa a ochroną urzędu może wkrótce trafić na salę sądową.