December 18, 2025

Człowiek Nawrockiego zaskoczony pod Białym Domem. «Przypadek, czy ręka Boga?»

Waszyngtońska Pennsylvania Avenue 1600 to adres, który od dekad skupia na sobie oczy całego świata, będąc areną najważniejszych rozstrzygnięć w globalnej polityce i dyplomacji.

Czasem jednak nawet w tak sformalizowanym otoczeniu dochodzi do incydentów, których nie byłby w stanie przewidzieć żaden specjalista od wizerunku czy urzędnik państwowy.

Dyplomatyczna rutyna w cieniu Gabinetu Owalnego
Marcin Przydacz w centrum zaskakującej sytuacji
«Przypadek czy ręka Boga?»Dyplomatyczna rutyna w cieniu Gabinetu Owalnego
Stosunki polsko-amerykańskie od lat opierają się na fundamencie strategicznego partnerstwa, co sprawia, że wizyty przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP w Waszyngtonie stały się stałym elementem kalendarza dyplomatycznego. Briefingi prasowe organizowane na tle rezydencji amerykańskiego prezydenta to klasyczny obrazek, który ma podkreślać wagę prowadzonych rozmów o bezpieczeństwie, energetyce jądrowej czy współpracy gospodarczej.

Dla opinii publicznej są one źródłem kluczowych komunikatów o stanie relacji z naszym najważniejszym sojusznikiem w NATO. Choć technicznie są to spotkania rutynowe, to ich oprawa zawsze budzi emocje, przypominając o roli Polski jako kluczowego gracza na wschodniej flance sojuszu.

Każdy taki briefing jest monitorowany przez służby ochrony i przechodniów, tworząc specyficzny, pełen napięcia klimat amerykańskiej stolicy. Warto zauważyć, że w ostatnich latach intensywność tych kontaktów wzrosła, co sprawia, że polski język słyszany przed Białym Domem nie jest już dla stałych bywalców Waszyngtonu niczym egzotycznym.

Mimo to, zachowanie standardów powagi i skupienia podczas oficjalnych wypowiedzi jest dla dyplomatów priorytetem, a wszelkie zakłócenia są zazwyczaj traktowane jako niepożądane tło akustyczne wielkiego miasta.

Tym razem jednak dźwięki, które dotarły do uszu ministra Marcina Przydacza, nie miały nic wspólnego z gwarem ulicznym czy syrenami waszyngtońskich radiowozów, co natychmiast zmieniło dynamikę spotkania.

 

Marcin Przydacz w centrum zaskakującej sytuacji
Marcin Przydacz udał się do Stanów Zjednoczonych na spotkanie przygotowawcze do przyszłorocznego szczytu G20 na Florydzie. W trakcie relacjonowania szczegółów wizyty w Białym Domu przez Marcina Przydacza, w samym środku merytorycznego wywodu, nastąpiła chwila, która na długo zapadnie w pamięć obecnym tam korespondentom. Jak relacjonował Marek Wałkuski, wieloletni korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie, ciszę między kolejnymi zdaniami ministra nagle wypełniły dźwięki «Mazurka Dąbrowskiego».

Zza pleców prezydenckiego ministra, z głębi terenu przylegającego do Białego Domu, zaczęły dobiegać wyraźne akordy polskiego hymnu narodowego. Sytuacja była o tyle niecodzienna, że w harmonogramie na ten konkretny moment nie przewidziano żadnych uroczystości państwowych z udziałem polskiej delegacji, które wymagałyby takiej oprawy muzycznej.

Minister Przydacz początkowo wydawał się zdezorientowany, lecz szybko przerwał swoją wypowiedź i odwrócił się w stronę źródła dźwięku, by upewnić się, że jego uszy go nie mylą. Po krótkiej weryfikacji, z wyraźnym zaskoczeniem, ale i uśmiechem na twarzy, zwrócił się do zgromadzonych dziennikarzy. «Hymn gra, proszę państwa, hymn RP. Bardzo się cieszę» – powiedział, podkreślając podniosłość tej niespodziewanej chwili.

Dyplomata zaapelował do przedstawicieli mediów: «Powinniśmy stanąć na baczność». Choć wśród reporterów początkowo zapanowało lekkie rozbawienie wynikające z absurdu sytuacji, po chwili wszyscy poczuli unikalność tego momentu, który wyłamał się z ram sztywnej, urzędowej komunikacji.

«Przypadek czy ręka Boga?»
Marek Wałkuski, który widział już niejedno przed siedzibą amerykańskich prezydentów, nie krył, że była to jedna z najbardziej nietypowych sytuacji w jego karierze. Czy był to jedynie techniczny test przed zbliżającymi się oficjalnymi uroczystościami, czy może rzadki zbieg okoliczności związany z obecnością innej grupy polonijnej?

Korespondent Polskiego Radia w Białym Domu Marek Wałkuski, który prowadził relację z tego zdarzenia postanowił podejść do mężczyzny z głośnikiem i dowiedzieć się, dlaczego puścił polski hymn.

W ten sposób przedstawiam światu różne kraje, poprzez muzykę, poprzez hymny narodowe. To tutaj spotyka się świat, dlaczego więc nie przełamać barier strachu, które nas dzielą, i nie przedstawić się sobie nawzajem? I właśnie to staram się zrobić — odpowiedział.

Wałkuski dopytał również, dlaczego wybór padł akurat na hymn Polski:

To Bóg mnie do tego zainspirował. To była moja inspiracja. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu przeglądałem listę i coś podpowiadało: «zagraj ten — polski», więc wcisnąłem «graj» — odparł.

«Przypadek czy ręka Boga?» — podsumował sytuację korespondent.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *