
Włodzimierz Czarzasty nie czeka – jako nowy marszałek Sejmu ogłosił plan zmian, które mogą całkowicie odmienić system rozliczania poselskich przejazdów. Chodzi o tzw. kilometrówki, które od lat budzą kontrowersje. Obecnie parlamentarzyści mogą miesięcznie deklarować nawet 3,5 tys. kilometrów, a nikt nie weryfikuje, czy rzeczywiście przejechali taki dystans.
Teraz Czarzasty chce skończyć z tym systemem i zapowiedział, że już od 1 stycznia wprowadzi nowe zasady. Rozważane są trzy scenariusze: pełna deregulacja i oddanie decyzyjności posłom, wprowadzenie kart paliwowych, lub rozliczanie kilometrówek tylko powyżej określonej kwoty.
Nie wszyscy są zachwyceni. Jedni uważają, że nowe zasady są potrzebne, inni – że bez zwiększenia ryczałtów posłowie i tak stracą. Część polityków narzeka na koszty prowadzenia biur, trudności z zatrudnieniem asystentów i niskie płace w porównaniu z oczekiwaniami wyborców. Pojawiają się też głosy, by w ogóle zlikwidować kilometrówki i lepiej zorganizować pracę w Sejmie – np. wykorzystując hotel sejmowy jako przestrzeń roboczą.
Statystyki pokazują jeszcze coś innego: przez ostatnie 20 lat materialna pozycja posłów realnie spadła. Choć ich pensje nie wyglądają źle na papierze, to w relacji do średniego wynagrodzenia w Polsce są dziś o wiele niższe niż dwie dekady temu.
Czy Czarzastemu uda się przeforsować zmiany i uporządkować chaos? Jedno jest pewne – burza dopiero się zaczyna.