To pytanie nie dotyczy numerów w paszporcie.
Chodzi o samotność, ciepło i tę właśnie potrzebę: bliskości kogoś.
Dziś kobieta może wszystko: zarabiać pieniądze, naprawiać rzeczy, podróżować, rozwiązywać problemy.
Ale mężczyzna nie jest potrzebny do „wbijania gwoździ” – wystarczy,
że się przytuli, poczuje ramię, usłyszy:
„Nie jesteś sama”.
Z wiekiem wiele się zmienia.
Po czterdziestce włącza się wewnętrzny filtr:
„Czy naprawdę tego potrzebuję?”
. Po pięćdziesiątce pojawia się miłość do ciszy.
Po sześćdziesiątce – zrozumienie, że szczęście nie zawsze jest w parze.
Jedna kobieta czeka na telefon i czuje się smutna,
inna nastawia wodę na herbatę i myśli:
„Jak dobrze, że w domu jest cicho”.
Różnica nie tkwi w okolicznościach,
ale w tym, co jest w środku.
Posiadanie u boku mężczyzny, który ułatwia milczenie, to dar.
Ale jeśli otacza cię ktoś, kto nie daje ci spokoju, to może lepiej być samemu.
Introwertyk czuje się swobodnie wśród książek.
Ekstrawertyk czuje się swobodnie wśród ludzi.
A dla innych wystarczy dobre słowo, by ogrzać dzień.
Więc do jakiego wieku kobieta potrzebuje mężczyzny?
Nawet do stu lat – jeśli jest miłość.
Albo do trzydziestki – jeśli pragnie spokoju.
A może wcale – jeśli ma kota, kocyk i spokój ducha w pobliżu.
Najbardziej szczera odpowiedź brzmi:
dopóki ona sama tego chce.
